Kingman jest typowym miastem "na szlaku", które powstało jako przystanek na trasie ze wschodu na zachód. Wciąż wyczuwa się tu dawny klimat miasteczka amerykańskiego zachodu z przełomu wieków, kiedy wielkie połacie Ameryki nie były jeszcze w pełni zagospodarowane i kiedy budowano dopiero pierwsze linie kolejowe i stawiano słupy dla telegrafu. Widać to zwłaszcza w najstarszej części Kingman, w "downtown" wzdłuż ulicy Beale i równoległej do niej East Andy Devine Avenue. To właśnie tędy biegła wytyczona przez Edwarda Fitzgeralda Beale bita droga dla wozów, utwardzona potem i włączona do biegnącej wzdłuż 35 równoleżnika transkontynentalnej trasy pod nazwą National Old Trails Road składającej się z wielu połączonych lokalnych dróg stanowych. W 1916 roku Kongres uchwalił pierwsze ustawy dotyczące systemu dróg obejmujących całe terytorium USA, a w 1926 trasa z Chicago do Los Angeles została oficjalnie nazwana Trasą numer 66 - Route 66. East Andy Devine Avenue w Kingman to część tej drogi przebiegająca przez centrum miasta.
Kingman ma kilka ciekawych muzeów przedstawiających historię tej okolicy. Najciekawsze ekspozycje - naszym zdaniem - to te, które przedstawiają migrację osadników ze wschodu i ich nieprawdopodobną determinację. Przez północną Arizonę przejechały tysiące krytych płótnem wozów z całymi rodzinami podczas wielkich migracji na zachód. W czasach wielkiej biedy na Środkowym Zachodzie i depresji w latach trzydziestych XX wieku, z centralnych stanów do Californi wyemigrowało kilka milionów osób. Przez Arizonę znów przejechały fale nowych osadników, znowu całymi rodzinami, z dziećmi i z dobytkiem załadowanym na słynnych już wtedy Fordach T. Wielu zostało gdzieś po drodze, niektórzy w Kingman. Wtedy właśnie miasto przeżyło krótkotrwały boom ekonomiczny, niezwiązany z odkryciem złota, lecz z koleją. Kilkadziesiąt historycznych budynków i stare centrum, którymi szczyci się Kingman, pochodzą z tego okresu.
Miasto jest samo w sobie ciekawostką, na pewno wartą zwiedzenia, co nie powinno zabrać więcej niż kilka godzin. Centrum miasta to mały obszar o rozmiarach kilku bloków na północ i na południe od Beale Street i na wschód od Andy Devine Ave. Reszta to chaotyczna zabudowa z najróżniejszych okresów, mało ciekawa i bez historycznego znaczenia. Prawie cała część na północ od autostrady I-40 i wzdłuż E. Andy Devine Ave. w kierunku lotniska, to nowe dzielnice, takie same jak w milionie amerykańskich suburbs w jakimkolwiek punkcie kraju.
Oprócz samego centrum, wiele ciekawych miejsc oferuje też okolica Kingman i warto tu zostać dłużej niż tylko kilka godzin. Jeżeli macie trochę czasu, polecamy szczególnie pobliskie Oatman i dojazd do tego miasteczka widokową trasą po starej Route 66, oraz miejscowość Chloride - obydwa klasyczne boom-towns z czasów gorączki złota na początku XX wieku. Zachowało się tam sporo budynków dziś już o wartości historycznej z tego okresu.
W Kingman najlepiej zostać dwa albo nawet kilka dni, oprócz muzeów i starego centrum, miasto ma też ciekawe życie nocne z dużą ilością niezłych lokali, w tym muzycznych, dobre restauracje i spory wybór niedrogich ale dobrej klasy hoteli i moteli.