Krótka historia Tampy map1 map2 map5

Wednesday, Apr 24th

Krótka historia Tampy


Zachodnia część Florydy pozostawała nieskolonizowana jeszcze przez wiele lat po tym, jak w 1513 roku hiszpański podróżnik i odkrywca Juan Ponce de León ujrzał po raz pierwszy wybrzeże półwyspu. Wypłynąwszy z Puerto Rico 4 marca 1513 roku, do nieznanego lądu dopłynął 2 kwietnia. Urzeczony wielobarwnym kobiercem wiosennych polnych kwiatów, ląd, o którym sądził że jest to jeszcze jedna karaibska wyspa, nazwał Pasqua Florida - Uczta Kwiatów. Niektórzy badacze twierdzą, że to bardziej romantyczna wersja pochodzenia nazwy, naprawdę zaś Ponce de León nazwał tak nowy ląd ponieważ działo się to w okresie Świąt Wielkanocnych, które Hiszpanie nazywają właśnie Pasqua Florida.

Posuwając się dalej na południe, trzy okręty de León'a, Santiago, San Cristobal i Santa Maria de la Consolacion natknęły się na mocny prąd morski, który później nazwano Golfstrom. Prąd ten był przez kilkaset następnych lat wykorzystywany przez wszystkie okręty płynące z kolonii na wschód, do Europy. Kilka dni później, po ominięciu prądu, okręty dotarły do dzisiejszej zatoki Biscayne u ujścia rzeki Miami, gdzie na małej wysepce nazwanej Santa Marta (Key Biscayne), de León zarządził dłuższy postój. Płynąc dalej wzdłuż brzegu de León napotkał długi archipelag małych wysepek ciągnących się od Biscayne Bay na zachód co najmniej 150 mil morskich, które widziane pod ostrym kątem z pokładu statku wyglądały jak wielkie ludzkie postacie leżące w dziwnych, nienaturalnych pozycjach. De León nazwał archipelag Los Martires - Męczennicy. Hiszpanie znaleźli w końcu wąski przesmyk umożliwiąjący przepłynięcie pomiędzy płyciznami i skierowali się na północ, wzdłuż zachodniego brzegu Florydy. 23 maja 1513 roku okręty zarzuciły kotwice 2 mile od brzegu, być może w samej zatoce Charlotte, albo w najbliższej okolicy, u ujścia rzeki Caloosahatchee, gdzie wykorzystując płyciznę i odpływ, przechylili na bok jeden z okrętów dla dokonania niezbędnych napraw kadłuba. Indianie Calusa wiedzieli już o Hiszpanach i o ich wyprawach łowieckich po niewolników potrzebnych w powstających na Karaibach hiszpańskich plantacjach. Przez wiele lat zanim przybysze pojawili się w ich państwie, Calusa przyjmowali do swoich wiosek uciekinierów z terenów sukcesywnie kolonizowanych przez Hiszpanów, w tym z Kuby i z Puerto Rico. Dziesięć dni po zarzuceniu kotwic, do statku Ponce de León'a przybiło canoe z grupką dygnitarzy Calusa i z mówiącym nieźle po hiszpańsku tłumaczem. Indianie zaproponowali wymianę towarów i polecili Hiszpanom zaczekać na przybycie ich wodza. Wkrótce okręty de León'a otoczyło co najmniej 20 canoes pełnych uzbrojonych w dzidy i łuki wojowników Calusa. W zażartej walce wielu Calusa zostało zabitych, Hiszpanie pojmali też kilkunastu jeńców. Następnego dnia pojawiło się 80 łodzi osłoniętych tarczami, z których na pokłady hiszpańskich okrętów wdarło się kilkuset wojowników. Hiszpanie zwyciężyli i w tej bitwie - tak przynajmniej podaje hiszpański kronikarz opisujący te wydarzenia - po czym w wielkim pośpiechu podnieśli kotwice, rozwinęli żagle i oddalili się od niegościnnego brzegu.

W 1521 roku w okolicę zatoki Tampa przybył znów Juan Ponce de León podczas swojej drugiej i ostatniej w swoim życiu wyprawy na Florydę (Ponce de León zmarł niebawem w Hawanie na Kubie). Celem tej wyprawy była ponowna próba kolonizacji zachodniego wybrzeża Florydy, o kórej wiedziano już, że nie jest wyspą, lecz półwyspem. Dwustu ludzi, w tym rzemieślnicy, farmerzy oraz pewna ilość księży i zakonników, 50 koni, kilkadziesiąt świń, owiec i kóz, kury i kaczki - wszystko to miało się stać początkiem nowej osady gdzieś po stronie Zatoki. Wyprawa okazała się jednak fiaskiem. Zaatakowani i przetrzebieni przez Indian Calusa, osadnicy wycofali się na swoje statki i zaniechali prób osiedlenia się w tych nieprzyjaznych rejonach. Rana w udo od indiańskiej strzały, najpewniej zatrutej sokiem jakiejś trującej rośliny, nigdy się nie zagoiła i okazała się śmiertelna dla Ponce de Leon. Ten wielki odkrywca zmarł wkrótce po powrocie na Kubę, w lipcu 1521 roku, w wieku zaledwie 47 lat. W 1559 roku, 38 lat po śmierci Juana Ponce de León, jego szczątki przewieziono na Puerto Rico i pochowano w krypcie koscioła Św. Józefa w stolicy wyspy, San Juan. W 1836 roku - prawie 300 lat później - przeniesiono je do katedry San Juan Bautista w San Juan. Nie wiadomo dokładnie dokąd dopłynęła druga wyprawa Juan'a Ponce de León, nie wiadomo też w jakiej potyczce i gdzie dokładnie de León został fatalnie ugodzony indiańską strzałą.


Spotkanie hiszpańskich rozbitków z Indianami Calusa Zdjęcie: Florida Memory


Calusa bronili się zajadle przed kolonizacją przez 200 lat. Zwalczali każdą próbę osiedlania się obcych na ich terenach, tolerując tylko nieliczne, pojedyncze kontakty z przybyszami. Jeszcze dwie wyprawy - tragiczna w skutkach wyprawa Pánfilo de Narváez'a w 1528 roku i ostatnia wyprawa Hernando de Soto w 1539 - próbowały nawiązać kontakty z Calusa, ale bezskutecznie. W 1549 roku prace misyjne próbowali tu zorganizować dominikanie, ale każda próba kontaktu kończyła się atakiem i bitwą z Indianami. W 1566 roku zalożyciel St. Augustine Pedro Menéndez de Avilés, wylądował na wybrzeżu państwa Calusa i zdołał jakoś doprowadzić do zawarcia kruchego pokoju, ożenił się nawet z siostrą ich wodza, Caluus'y, zwanego przez Hiszpanów Carlosem. Pokój trwał jednak krótko: żołnierze założonego przez Menéndez'a garnizonu zamordowali Caluus'ę, jego syna Felipe i całą indiańską arystokrację zaraz po opuszczeniu fortu przez Menéndez'a i porzucili swoje stanowisko. Tak przynajmniej twierdzą podręczniki do historii, zrzucając całą winę na pogorszenie się stosunków z Calusa wyłącznie na Hiszpanów.

Niektórzy historycy twierdzą jednak, że było inaczej. Indianie Calusa w chwili pierwszych kontaktów z Hiszpanami nie posiadali żadnej formy organizacji społecznej, którą Hiszpanie mogliby nazwać cywilizacją. Nie mieli pisma, nie znali pojęcia ubrania i chodzili nago, nie znali żadnej formy uprawy roślin ani nie potrafili polować. Żyli wyłącznie z morza. W samym tylko rejonie Naples odkryto warstwę ponad siedmiu milionów metrów sześciennych muszli po złowionych przez Calusa małżach, trzy razy więcej materiału niż zawiera wielka piramida Cheopsa w Egipcie. Calusa budowali groble z wielkich muszli po morskich ślimakach, a przy pomocy narzędzi wykonanaych z muszli potrafili wykopać kanał o głębokości dwóch i pół metra, szerokości ponad 11 metrów i długości ponad dwóch mil na wyspie Pine niedaleko Fort Myers. Wytwarzali też piękne ozdoby, drewniane maski i naczynia, które mogłyby z powodzeniem ozdobić każde współczesne wnętrze. Calusa tworzyli wyrafinowaną sztukę. Jednocześnie, wyróżniali się spośród innych mieszkańców Florydy szczególnym okrucieństwem wobec wrogów. Florydzcy Indianie nie mieszczą się w naszym współczesnym pojęciu okrucieństwa, ale Calusa byli jeszcze gorsi. Wymordowali w wymyślny sposób setki hiszpańskich rozbitków, których okręty miały nieszczęście natknąć się na skały albo na mieliznę właśnie tu. Składali regularnie ofiary z ludzi, zabijanych w rytualnych ceremoniach, przedstawianych dziś jako "obrzędy religijne" i wysoko cenili potrawy z wrogów, przyrządzane na wiele, nieznanych Hiszpanom sposobów. Z jakichś, niezrozumiałych dla nas przyczyn, postanowili jednak nawiązać przyjazne stosunki z Pedro Menédezem. W 1566 roku młody król Carlos zorganizował wielkie przyjęcie dla białych przybyszów w swojej wiosce. Ukazał się przystrojony w barwne pióra, sznury pereł zwisające z ramion i owinięte dookoła nóg i z wielkim złotym medalionem przyklejonym do czoła. Carlos zarządził pieśni i tańce ponad tysiąca młodych mężczyzn i kobiet, wszystko na cześć Menédeza i jego ludzi. Na skromną uwagę Menédeza na temat urody ubranej tylko w perły, kilka piór we włosach i złoty naszyjnik młodej żony króla, Carlos zareagował oddając mu swoją piękną, jeszcze młodszą siostrę. Menendez nie mógł odmówić, miał tylko 200 żołnierzy. Siostrę wodza zabrał na Kubę, gdzie została ochrzczona i otrzymała nowe imię Doña Antonia, dopiero wtedy stając się prawowitą żoną głęboko wierzącego katolika. Rok później Caluusa-Carlos aż trzykrotnie próbował zamordować Menéndeza ciskając w niego oszczepem. Uratował go tylko stalowy pancerz zbroi, której Menéndez nigdy nie odważył się zdjąć w indaińskim obozie. Dopiero wtedy Pedro Menéndez nakazał schwytanie i zabicie Carlosa, co z wielką radością uczynili jego żołnierze.

Hiszpanie próbowali jeszcze wrócić w te okolice w 1614 roku, ale doprowadziło to znów do krwawych bitew z Calusa. Zdziesiątkowani przez przyniesione z Europy choroby, bezustanne walki z Hiszpanami a później z plemionami sprzymierzonymi z Anglikami w wojnie hiszpańsko-angielskiej i wojenne rajdy wrogich plemion Creek i Yamasee, Calusa nie wytrzymali naporu obcych i ich państwo - największe na półwyspie florydzkim - przestało istnieć. W 1711 roku Hiszpanie ewakuowali 270 żyjących jeszcze na Key West Indian Calusa na Kubę. Resztę ewakuowali w 1763, kiedy Floryda została przekazana Anglii. Nie wiadomo czy i gdzie żyją jeszcze potomkowie dumnych Calusa.

Nazwa miasta Tampa pochodzi prawdopodobnie z języka Indian Calusa, ale nie wiadomo co ten wyraz znaczył. Niektórzy językoznawcy sądzą, że "ogniste kije", ale spór o pochodzenie nazwy nie został rozstrzygnięty. Pierwsza wzmianka o osadzie Indian Calusa w okolicach dzisiejszej Tampy pojawiła się w napisanym w 1575 roku liście Hernando de Escalante Fontaneda zatytułowanym "Wspomnienia". Nie wiadomo gdzie ani kiedy Fontaneda się urodził, chociaż odnaleziono w Hiszpanii kilka starych dokumentów dotyczących tej rodziny. W 1549 roku, 13-letni wtedy Fontaneda, razem ze starszym bratem płynął z Meksyku do Salamanki w Hiszpanii na studia na tamtejszym uniwersytecie, w owych czasach jednym z najsłynniejszych w całej Europie. Statek rozbił się jednak niefortunnie w srogim sztormie, gdzieś na rafach u południowego wybrzeża Florydy, a pasażerowie i załoga zostali uratowani przez Indian Calusa. Wszyscy, za wyjątkiem Hernando, zostali jednak wkrótce wymordowani lub złożeni w ofierze, on sam przeżył w niewoli u Calusa i u innych plemion ponad 17 lat. Został podobno uwolniony przez wielkiego odkrywcę, założyciela St. Augustine i pierwszego gubernatora hiszpańskiej Florydy, Pedro Menéndez'a de Avilés w 1566 roku, lub trochę później. Inna wersja podaje, że Hernando Fontaned'ę uratowali francuscy Hugenoci z Fortu Caroline. Fontaneda przemierzył z Indianami całą Florydę, poznał kilka lokalnych języków i później, po wyzwoleniu, przez wiele lat służył jako tłumacz gubernatora Menéndez'a. Fontaneda w swoich "Wspomnieniach" wymienił kilkanaście wsi i miasteczek różnych plemion indiańskich i podał ich nazwy, w tym "Tanpa", ale nie wiadomo napewno czy leżała ona w miejscu dzisiejszej Tampy, czy może całkiem gzie indziej. Historycy sądzą, że wioska lub osada o tej nazwie leżała w zatoce Charlotte, dalej na południe, koło dzisiejszego Fort Myers, ale ta zatoka została odkryta o wiele później. Odkrytą wcześniej zatokę Tampa Hiszpanie uznali za tą, o której wspominał Fontaneda. Gdyby nie błąd, albo raczej nieznajomość wybrzeża, zatoka nazwana Charlotte, nazywałaby się dzisiaj Tampa Bay, a Port Charlotte - Tampa.

Hiszpanie mieli broń o wiele straszliwszą niż armaty i muszkiety, broń, o której istnieniu sami nie mieli pojęcia. W ciągu kilku następnych dziesięcioleci przywleczone przez nich choroby zakaźne wytrzebiły wszystkie żyjące tu od tysięcy lat plemiona. Rejon Tampy był prawie całkiem wyludniony do połowy XVIII wieku, kiedy wypierani z angielskich kolonii na Północy Indianie Seminole zaczęli osiedlać się na Florydzie - niektórzy w rejonie Tampy. Dopiero zakup Florydy przez USA w 1821 r. sprowadził nad Tampa Bay większą liczbę ludzi. W 1824 roku u ujscią rzeki Hillsborough, w miejscu gdzie dziś stoi Tampa Convention Center, armia USA zbudowała obóz nazwany Fort Brooke, który zabezpieczał przed atakami Indian strategicznie ważną zatokę i tereny wokół niej. Pierwszymi białymi mieszkańcami okolicy fortu byli farmerzy, którzy osiedlali się w tu w obawie przez Indianami Seminole, z ktorymi rząd USA był w stanie wojny. Traktat z Moutrie Creek z 1823 roku stworzył dla nich wielki rezerwat w centrum półwyspu, niedaleko jeziora Okeechobee, ale nie uregulował stosunków pomiędzy Seminole a rządem. Dwie wojny Seminolskie doprowadziły do wyludnienia wielu terenów Florydy, która pozostawała pół-dzikim regionem aż do zakończenia Drugiej Wojny Seminolskiej w 1842 roku. Po siedmiu latach zażartych walk, Indian ostatecznie ulokowano siłą w rezerwacie i na Florydę zaczęli również wracać biali osadnicy. W 1845 roku populacja stanu wzrosła na tyle, że cały obszar półwyspu uzyskał status 27-ego stanu USA. Kilka lat później, w styczniu 1849, Tampa była już na tyle duża, że jej mieszkańcy wystąpili do władz o formalne przyznanie jej statusu miasta. Village of Tampa liczyła wtedy - bagatela - aż 185 mieszkańców. Mała wioska, której ktoś nadał nazwę "Tampa", została oficjalnie inkorporowana  w 1849 roku, ale miasto Tampa zostało formalnie założone dopiero w 1887 roku, kiedy połączono Tampę z Ybor City. Datę tą potwierdza oficjalna pieczęć miasta.


Pierwszy "Magic Kingdom" Florydy, The Bay Hotel Zdjęcie: Henry B. Plant Museum


Podczas Wojny Secesyjnej Floryda przystąpiła do Konfederacji i cały rejon Zatoki Tampa wraz z Fortem Brooke został zajęty przez armię konfederacką. Od 1861 do końca wojny w mieście obowiązywał stan wyjątkowy. Unijna marynarka wojenna zorganizowała skuteczne blokady morskie większości portów Południa, w St. Augustine przez całą wojnę stacjonowały oddziały Północy, których wojskom Południa nie udało się usunąć, ale Tampa pozostała w rękach Konfederacji stając się jednym z nielicznych czynnych portów Południa umożliwiających międzynarodowy handel i wymianę. Właśnie przez Tampę przechodziła większość wymiany handlowej z Europą za pośrednictwem hiszpańskiej Hawany na Kubie. Wojna skończyła się ostatecznie klęską Konfederacji w kwietniu 1865 roku. W maju tego samego roku do Tampy wkroczyły oddziały Unii i pozostawały tam do sierpnia 1869 nadzorując tzw. Reconstruction. Tampa była wtedy małą osadą, liczącą zaledwie 800 mieszkańców. Niezdrowy klimat, miliony komarów i częste epidemie żółtej febry odstraszały ewentualnych osadników. Dopiero odkrycie fosfatów i projekty irygacyjne osuszające bagna zmieniły to miejsce w tętniące życiem miasto.

Rozwój regionu Tampa Bay rozpoczął się w połowie lat 1880-tych, kiedy w okolicy odkryto złoża fosfatów i mały port u ujścia rzeki Hillsborough stał się ważnym portem międzynarodowym. W 1885 roku miejska Rada Handlowa wydała zezwolenie na przeniesienie z Key West do Tampy wielkich zakładów tytoniowych należących do magnata tytoniowego, Hiszpana Vincente Martinez Ybor'a. Pięć lat później, w 1889 roku Tampa uzyskała połączenie kolejowe z resztą kraju dzięki nowej linii Henry B. Plant'a do Jacksonville po wschodniej stronie półwyspu. Fosfaty, ryby i owoce morza, cytrusy i inne płody rolne, mogły być teraz wysyłane szybko i tanio również do miast na północy - w Georgii, w Tennessee, a nawet dalej: w Illinois i Ohio. Kilkutygodniowa podróż statkiem dookoła półwyspu a potem wozami z portów atlantyckich wgłąb kraju, albo równie uciążliwa przez Nowy Orlean i w górę Mississippi , zostały teraz zastąpione wygodnym transportem kolejowym docierającym prawie wszędzie i bardzo szybko. Można sobie wyobrazić zdziwienie i niedowierzanie mieszkańców pokrytego śniegiem i skutego lodem Chicago czy Nowego Jorku na widok świeżych ziemniaków, kalafiorów albo sałaty - nie mówiąc już o cytrusach! W czasach, kiedy przez całą zimę z jarzyn jadano tylko stare ziemniaki, kiszoną kapustę i kiszone ogórki. Dziś świeża rzodkiewka, marchew czy kapusta w supermarkecie w grudniu albo w lutym nikogo nie dziwi, sklepy są zaopatrywane w świeże artykuły pochodzące z innych kontynentów, ale w tamtych czasach była to nie lada atrakcja i nie lada osiągnięcie.

Zakłady produkujące cygara z kubańskiego tytoniu przyczyniły się wcześniej w wielkim stopniu do ekonomicznego boomu Key West ze względu na bliskość Havany, skąd importowany był tytoń. Pomimo przeprowadzenia przez Henry Flaglera kolei do Key West, połączenie kolejowe w Tampie stwarzało całkiem nowe możliwości dystrybucji cygar i wyrobów fabryki Ybora. Transport tytoniu z Havany do Tampy trwał coprawda 3 razy dłużej niż do Key West, ale transport cygar z Tampy do innych miast był o wiele szybszy i tańszy niż z Key West. Vincente Ybor zbudował całe osiedla złożone z setek domów dla pracowników swojej wytwórni, ściągających tłumnie z pobliskiej Kuby i z innych krajów latynoskich, a także z Europy, głównie z Sycylii. Niebawem w Tampie swoje siedziby założyły inne przedsiębiorstwa tytoniowe, a firma należąca do konkurenta Ybora, Hugh'a McFalane'a, zbudowała całą nową dzielnicę w West Tampa dla kubańskich pracowników swojej wytwórni cygar. Dwie robotnicze dzielnice, w których Kubańczycy stanowili większość mieszkańców, przyczyniły się do wielkiego rozwoju całego miasta, a Ybor City jest do dziś jedną z atrakcji turystycznych Tampy. Linia kolejowa Henry B. Plant'a "umieściła" też Tampę na mapie turystycznych atrakcji Florydy i miasto nad zatoką zaczęli odkrywać turyści z wielkich miast. Podczas wojny amerykańsko-hiszpańskiej w 1898 r. Tampa była największą bazą wojskową, z której amerykańska piechota wypływała w kierunku Kuby. Koniec XIX wieku to okres wielkiej prosperity. Kolej Plant's i odkrycie fosfatów, oraz uruchomienie wielkich zakładów Ybora zmieniło Tampę z małej osady wśród florydzkich mokradeł, w prawdziwe, amerykańskie "boomtown".

W 1904 roku grupa obywateli i businessmanów wpadla na pomysł zorganizowania wielkiego widowiska przedstawiającego niby-inwazję na miasto dokonane przez mitycznego pirata Jose Gaspar'a i jego bandę, połączoną z wielką paradą, podobną to tych organizowanych w Nowym Orleanie podczas Mardi Gras. Przedstawienie, zwane Gasparilla, wraz z wielką paradą jest organizowane do dziś i jest jedną z największych dorocznych atrakcji Tampy.


Maszyna firmy St. Petersburg-Tampa Airboat Line Zdjęcie: Tampa-Hillsborough County Public Library


W 1914 r. powstało w Tampie pierwsze na świecie komercyjne połączenie lotnicze między Tampą a St. Petersburg. W tamtych czasach dzielił te miasta cały dzień jazdy bryczką lub dyliżansem, od 4 do 12 godzin pociągiem - w zależności od połączenia - okrężną drogą dookoła zatoki, albo 2 i pół-godzinna wyprawa parowcem. W czasach kiedy automobile miały drewniane kierownice i koła z twardą gumą zamiast opon i kiedy gasnące i psujące się co kilka mil silniki zapalało się korbą, a w kraju nie było ani jednej utwardzonej drogi pomiędzy miastami, taka pordóż trwałaby prawdopodobnie ponad 20 godzin. "St. Petersburg - Tampa Airboat Line" obsługiwana przez “latającą łódź”, jak nazywano Model 14 samolotu zaprojektowanego przez Thomasa Benoista, istniała tylko 3 miesiące, ale Tampa zapisała się w historii świata jako pierwsze miasto z prawdziwą linią lotniczą, a podróż z St. Peterburg do Tampy trwała zaledwie 29 minut.


Franklin Street, Tampa Theater, 1929 r. Zdjęcie: Tampa-Hillsborough County Public Library


17 stycznia 1920 roku wszedł w życie Volstead Act, znany powszechnie jako National Prohibition Act - Prohibicja. Jego celem była realizacja uchwalonej rok wcześniej 18-tej poprawki do Konstytucji zabraniającej konsumpcji alkoholu. Wysiłki zmierzające do uznania alkoholu za produkt zabroniony rozpoczęły się o wiele wcześniej, jeszcze pod koniec XIX wieku. Alkohol uznano za odpowiedzialny za przemoc w domach, wypadki drogowe, zbrodnie i przestępczość wszelkiego rodzaju. W akcjach domagających się Prohibicji brały udział dziesiątki organizacji świeckich i religijnych, a ustawy prohibicyjne były uchwalane i ratyfikowane przez większość stanów z wielką regularnością. Federalny zakaz produkcji, dystrybucji i konsumpcji alkoholu, nawet słabego piwa, trwał 13 lat, do 1933 roku. Prohibicja, chociaż przyświecał jej piękny cel ograniczenia ludzkich cierpień, zrujnowała wiele sektorów amerykańskiej gospodarki, przyczyniła się do upadku i bankructwa wielkiej liczby farm i do powstania tysięcy nielegalnych saloonów, tawern i podziemnych klubów, setek tysięcy nielegalnych bimbrowni i małych destylarni, całej sieci transportu i do niebywałego wzrostu potęgi i znaczenia amerykańskiej odmiany sycylijskiej Mafii. W wielu miastach pojawiły się nowe organizacje przestępcze i rywalizujące ze sobą gangi przemytników i mafiosów, podobne do działających dziś gangów w "przemyśle" narkotykowym. Na przemycie - bootlegging - gigantyczne fortuny zarobiły szanowane dzisiaj rodziny, których potomkowie są wciąż czynni w biznesie i w polityce. Prohibicja stworzyła cały ogromny podziemny świat przestępczy, w dużej mierze istniejący do dziś.


Santo Trafficante, Jr. w latach 60-tych


W latach 50-tych niekwestionowanym bossem zorganizowanej przestępczości w Tampie został sycylijski mafioso Santo Trafficante. Po jego śmierci w 1954 roku, rodzinny biznes przejął jego syn, Santo Trafficante Jr., najważniejsza mafijna postać Florydy przez następne 30 lat. Trafficante zdołał utrzymać kontrolę nad rodzinnymi interesami prawie na całej Florydzie, oraz na Kubie aż do upadku rządu Bautisty. Podobno Trafficante nie miał wpływów we wschodniej Florydzie - w Miami, Miami Beach - ale to nieprawda. W North Miami Beach miał drugi dom i mieszkał w nim na stałe od wczesnych lat 60-tych. Boss tego kalibru co Trafficante nie mógł mieszkać tam jako zwykły obywatel i czuć się całkiem bezpiecznie nie mając żadnej kontroli nad Miami. Trafficante zachował niezależność od wielkich rodzin nowojorskich, od Chicago i od Zachodniego Wybrzeża, ale był uważany za człowieka nowojorskiej rodziny Bonanno, chociaż nie był jej członkiem. Był jednak bardzo ważną figurą, liczyli się z nim bossowie wszystkich pięciu rodzin nowojorskich. Trafficante brał udział w słynnej Konferencji Bossów w Appalachian w 1957 roku, co podważa wiarę w jego zależność od rodziny Bonanno i miał specjalne związki z Samem Giancaną z Chicago i z Carlosem Marcello, bossem najstarszej rodziny sycylijskiej Cosa Nostra z Louisiany. Udział Santo Trafficante w zamachach na Castro i razem z Giancaną i Marcello w zabójstwie Johna Kennedy'ego w Dallas nie ulega już dziś wątpliwości, ale nie zostało to nigdy udowodnione. Pomimo dowodów jego pozycji w Cosa Nostra, uzyskanych między innymi dzięki infiltracji rodziny Bonanno przez agenta FBI Joe Pistone (Donnie Brasco) i informacji o jego udziale w zabójstwach innych członków Mafii (m.in. Alberta Anastasia - szefa nowojorskiego gangu płatnych zabójców "Murder, Inc."), Trafficante nigdy nie został skazany za żadne przestępstwo.


Santo Trafficante, Jr. u schyłku kariery


Santo Trafficante Jr. zmarł 17 marca 1987 roku w wieku 72 lat, w Texas Heart Institute w Houston, w wyniku komplikacji po przebytej tam operacji serca. Władze twierdzą, że ani w Tampie ani w Miami, ani w ogóle na całej Florydzie, nie ma już żadnej Mafii, ale wtajemniczeni wiedzą lepiej. Jest więc tajemnicą poliszynela, że bossem na Florydzie po śmierci Trafficante został jego były kierowca i protegowany, Vincent Salvatore LoScalzo. Ale i to nie jest wcale pewne. Według niektórych znawców, organizacja Trafficante faktycznie już nie istnieje, zdziesiątkowana zgonami starych mafiosów i szeregiem nieudanych "operacji", czyli wieloletnimi wyrokami. Inni sądzą, że została przejęta w latach 90-tych przez nowojorską rodzinę Gambino, rozbitą ostatecznie dzięki zdradzie i zeznaniom jej człowieka numer 2, zwolnionego właśnie z więzienia w Arizonie, Sammy "the Bull" Gravano.


Web Analytics