Winslow nie ma dziś zbyt wielu atrakcji, a właściwie - poza poniższymi wyjątkami - nie ma tu już nic ciekawego. Przez Winslow nie przejeżdżają nawet samochody, tysiące pojadów na trasie z Albuquerque do Los Angeles jadą czterdziestką tuż obok. Wielu kierowców nawet nie wie, że mijają właśnie jakieś Winslow. Mimo wszystko warto się tu jednak zatrzymać. Nie na tydzień, ani nawet na cały dzień (chyba że masz czas, a w Winslow są niedrogie motele), ale przynajmniej na dwie, trzy godziny. W latach dwudziestych i trzydziestych małe Winslow było szykownym przystankiem na transkontynentalnej trasie z Chicago do Los Angeles i La Posada w sezonie pękał w szwach od podróżnych. Niektórzy pasażerowie robili tu przerwę w podróży, w miasteczku działało kilka firm obsługujących klientów z wielkich miast i wożących ich automobilami po bitych drogach północnej Arizony. Wielki hotel Fred'a Harvey'a był sam w sobie wielką atrakcją. W Winslow nie ma już innych atrakcji ale jest historia Ameryki z początku XX wieku. Warto ją poczuć.
Lorenzo Hubbell Trading Post
La Posada Hotel
