Miami jest centrum drugiego co do wielkości obszaru miejskiego na południu USA. Jest na siódmym miejscu wśród najważniejszych aglomeracji Ameryki i jednym z najważniejszych centrów kultury, finansów, edukacji, biznesu i rozrywki. Downtown Miami jest na trzecim miejscu w USA pod względem wysokości i liczby stojących tam wieżowców (ponad 300 drapaczy). Port Miami jest na pierwszym miejscu na świecie pod względem wielkości obsługiwanych statków i ilości pasażerów, oraz drugim, najbardziej ruchliwym portem w USA po Nowym Jorku (Zobacz mapę).
Miami Skyline at night Zdjęcie: Wyn Van Devanter
Magic City, Miami, jest głównym ośrodkiem turystycznym na południu. W 2015 roku przez miasto przewinęło się 15 i pół miliona turystów, którzy wydali tu łącznie 24 i pół miliarda dolarów. Połowa z nich to turyści zagraniczni, ze wszystkich stron świata, co świadczy o popularności tego miasta. Tym co przyciąga tu ludzi, i turystów i współczesnych "imigrantów" z innych stron USA, jest nadzwyczajna różnorodność tego miasta. Różnorodność, ale o wyraźnym zabarwieniu latynoskim i karaibskim. Miami ma nawet swój własny odrębny dialekt, różniący się od innych, nawet na Florydzie, nazywany Miami Dialect. Miami to trochę jak Kuba, ale bez reżimu Castro, Kuba wolna i swobodna, na której nie obowiązują komunistyczne ograniczenia i nie panuje wszechobecna bieda, jak w Havanie. Fantastyczny sen kubańskiego uciekiniera o wolnej i bogatej Havanie, której nie udało się stworzyć tam, na Kubie. Ale to nie wszystko. W tworzeniu charakteru tego miasta miały też przecież udział inne grupy etniczne: Haitańczycy, ludzie z południowej Ameryki, zbiegli z plantacji na północy czarni niewolnicy, farmerzy z Kansas i robotnicy z Philadelphii i New Yorku. Hiszpanie, Amerykanie, Francuzi, mieszkańcy Jamajki i Belize, wielkie powojenne fale nowojorskich Żydów i ich krewnych przybyłych tu z Rosji w latach 80-tych. Jest tu duża kolonia rosyjska, jest 15 tysięcy Polaków, są żyjący poza rezerwatem Seminole. W Miami jest ponad 72% białych, ale wszystkie inne rasy i kolory są tu równie widoczne i obecne. Miami to prawdziwy etniczny tygiel, ale rzadko zdarzają się tu konflikty na tle rasowym czy narodowościowym. Dzielnic nie definiuje taki prosty wyznacznik jak "biała" i "czarna", nie ma już przerażających slumsów i mniej tu teraz "projects" - wielkich blokowisk dla kolorowej biedoty. Do dziś przetrwały enklawy rasowe, ale Miami nie jest aż tak podzielone jak Los Angeles albo Chicago, widać to wszystko na każdym kroku, w jedzeniu, w muzyce, w festiwalach i imprezach. Widać to w 100 etnicznych restauracjach zgrupowanych w jednym budynku w Porcie Miami i w kolorowym tłumie na nabrzeżu. Miami jest jak bogaty kalejdoskop, ciągle inny, jeszcze bardziej kolorowy za każdym razem kiedy w niego spojrzysz. Miasto o tysiącu twarzy i z milionem rozrywek. Miasto, w którym nawet wieżowce są w pastelowych kolorach, a zwykli ludzie w zwykłych domkach w uboższych dzielnicach, mają więcej fantazji niż wielcy architekci z wielkich miast.
Miami ma wszystko - trudno znaleźć coś, czego tu nie ma. Jest faktycznie metropolią, chociaż obszarowo należy do najmniejszych metropolii w USA, zajmując zaledwie nieco ponad 35 mil kwadratowych stałego lądu (92 km2)*. Na tej niewielkiej przestrzeni mieszczą się zabytki historyczne, super-nowoczesne centrum, dzielnice etniczne, mieszanka tradycji i kultur kilkudziesięciu narodów, galerie, teatry, architektura, restauracje podające specjały z całej Ameryki Łacińskiej, z Sycylii, z Francji, Niemiec, Rosji, a nawet z Polski. Miami to również cała okolica i oczywiście plaże, w niczym nie ustępujące tym najsłynniejszym, w Rio. Może nawet są lepsze od tamtych. Miami ma fantastyczne zaplecze, plaże są bezpieczne a dziewczyny tak samo piękne jak te na Copacabana. Ogródki ostatnich domów w suburbs po zachodniej stronie Miami przytykają do wielkiego parku przyrody Everglades. Jeszcze całkiem niedawno były tu mokradła, ale miasto wciąż się rozrasta w tym kierunku i kolejne akry bagien są osuszane pod nowe dzielnice. Podobny proces przebiega po drugiej stronie półwyspu, gdzie Naples i inne miasta i osady napierają na kurczący się obszar nietkniętej jeszcze dzikiej przyrody wokół wydzielonego parku Everglades. W Miami można spotkać aligatora wygrzewającego się na twoim podwórku, albo chłodzącego się w południe w twoim basenie. Czasem polują na nieopatrznie wypuszczne z domu psy i koty.
Miami jest pod wieloma względami unikalne. Jest metropolią w podzwrotnikowym klimacie, wśród plaż i wody, oceanicznych bryz, palm i bujnej roślinności. Południowa Floryda tonie w kwiatach, kwitnących drzewach i krzewach. Wyczuwa się tu swoisty luz, ludzie żyją inaczej niż w Des Moines, Iowa albo w Cincinnati, Ohio. Na pewno atmosferę wakacji i wczasów narzuca obecnośc tysięcy turystów i wczasowiczów o każdej porze roku, ale życie w takim miejscu jest całkiem inne niż gdzie indziej. Oprócz samego miasta, dookoła Miami i na całej południowej Florydzie, kilka milionów ludzi mieszka w domach nad samą wodą, nad zatoką, albo nad kanałem. W miejscu, w którym słońce świeci przez ponad 320 dni w roku i rzadko bywa chłodno, gdzie pół życia spędza się w szortach i w panamce na głowie i gdzie nie mają pojęcia co to odśnieżanie auta albo odmrażacz do zamków, trudno żyć tak samo jak na zimnej północy. Spróbuj sobie to wyobrazić drogi czytelniku: twoje mieszkanie pachnie cytrynami albo pomarańczami, od 5 rano świeci słońce, masz najdalej milę albo może kilka yardow do wody. Każdy weekend kiedy nie pracujesz, to wakacje. Wystarczy tu pobyć kilka dni, żeby poczuć to inne życie, inne tempo. Tempo samby, kubańskich rytmów i południowych smaków. Miami przeżyło jednak swój pierwszy okres największej prosperity już w latach 20-tych, kiedy nie było tu jeszcze Latynosów. Okolica już wtedy była bajkowym kompleksem wypoczynkowym śmietanki towarzyskiej z Północy. Kultura latynoska, tak widoczna i obecna na każdym kroku, jest stosunkowo niedawnym dodatkiem do Miami.
Miami to oczywiście centrum wielkiego kompleksu wakacyjno-turystycznego jakim jest cała Floryda, ale turystyka nie jest tu wcale najważniejsza. W Miami ważniejszy jest biznes, zwłaszcza import i eksport towarów, czyli spedycja międzynarodowa. Port Miami jest największym portem pasażerskim na świecie i jednym z największych portów przeładunkowych w USA, zapewniającym ponad 176 tysięcy miejsc pracy. Działalność portu Miami jest najważniejszą częścią ekonomii powiatu Miami-Dade i stanowi ponad 83% jego całego budżetu. Na 17 miliardów dolarów rocznego dochodu powiatu, ponad 14 miliardów jest generowanych przez port.
Miami ma też, niestety, drugą twarz. Twarz biedy i przestępczości, gangów, handlu narkotykami i zabójstw. Jeszcze w 2004 roku Miami było na trzecim miejscu (za Detroit i El Paso) pod względem liczby rodzin żyjących poniżej poziomu nędzy (źródło: U.S. Census Bureau). Dwanaście lat później, w czerwcu 2016 roku, strona internetowa 24/7 Wall Street wyliczając 50 najgorszych miast w USA, na pierwszym miejscu podała Miami. Miasto ma jeden z najwyższych w USA wskaźników przestępczości, więcej niż jedna osoba na cztery (statystycznie) żyje w nędzy a ceny domów przekraczają średnią krajową o 20-kilka procent. Mniej niż 1% mieszkańców miasta zarabia ponad 2 miliony dolarów rocznie - 45 razy więcej niż średni dochód na rodzinę reszty ludności, wynoszący mniej niż 32 tysiące dolarów na rok.
*) Dla porównania, Jacksonville, największe pod względem obszaru miasto w USA, zajmuje aż 747 mil kwadratowych stałego lądu (1,935 km2)