Amarillo jest dziś centrum regionu rolniczego i nie odgrywa już takiej roli jak kiedyś, kiedy było największym centrum handlu bydłem. Ale położenie miasta, przez które przechodzi biegnąca ze wschodu na zachód ważna autostrada I-40 - a do 1970 słynna Route 66 - uchroniło je od losu wielu zapomnianych miast i niegdysiejszych metropolii. Amarillo to wygodny przystanek dla tysięcy turystów i kierowców ciężarówek na trasie ze wschodu do Californi i na południe, dysponujący ogromnym zapleczem hotelowym, mnóstwem restauracji i wszystkim tym co jest niezbędne w podróży (Zobacz mapę).
Centrum Amarillo Zdjęcie Paul Sableman
Amarillo o każdej porze dnia - w tygodniu - sprawia wrażenie miasta opuszczonego. Ulice są przeważnie puste, nie ma tu korków i trudno spotkać przechodniów. Nawet ścisłe centrum wygląda jak klasyczne Ghost Town. Wydaje się, że popołudniowa sjesta trwa tu cały dzień i wszyscy albo śpią albo opuścili to miejsce dawno temu. Centrum miasta sprawia wrażenie jakby składało się głównie z (przeważnie pustych) publicznych parkingów i miejsc parkingowych, co wywołuje dreszcz emocji u mieszkańca Chicago albo Nowego Yorku.
Samo miasto, które swój okres świetności ma dawno za sobą, oferuje dziś bardzo niewiele. Nie ma tu żadnych godnych uwagi zabytków, wielkich muzeów ani niczego co mogłoby zachwycić bardziej wyrafinowanego turystę, ale da się tu spędzić przyjemny (i niedrogi) weekend, zwłaszcza, że Amarillo to największe kowbojskie miasto w Ameryce. Jeśli więc tęsknisz za legendą i chcesz zobaczyć prawdziwych kowbojów, to tam spotkasz ich z całą pewnością, zwłaszcza jeśli wybierzesz się trochę dalej i pojeździsz po okolicy. Mimo wszystko, w Amarillo można zobaczyć to i owo: na przykład kiczowaty Cadillac Ranch, okrzyknięty w latach hippiesowskiej kontrkultury dziełem na miarę Andy Warhola, albo słynny Big Texan Steakhouse, gdzie podają największe steaki na kuli ziemskiej.
Byłoby jednak przesadą twierdzenie, że w Amarillo nie ma zupełnie nic do zobaczenia. Jest tu nieźle wyposażone muzeum sztuki, jest muzeum indiańskie i piękny ogród botaniczny. Można tu spędzić kilka naprawdę miłych dni, albo nawet tydzień, zwłaszcza eksplorując okolicę.
Pomimo, że Amarillo nie da się porównać do Austin czy Houston, nie mówiąc o perle Texasu San Antonio, warto się tu zatrzymać, choćby tylko na weekend. Amarillo to chyba ostatnie miasto w Texasie, gdzie wszystko zamiera w południe bo jest sjesta, jak w dawnych, dobrych czasach, kiedy nie znano jeszcze ochładzania. No i można tu zjeść naprawdę dobrze i niedrogo.