Ofiary map1 map2 map5

Monday, Oct 07th

Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.
Home | Artykuły | Ofiary

Ofiary


Każde państwo ma prawo się bronić przed atakiem innego państwa. Izrael ma prawo się bronić nawet jeżeli został zaatakowany przez organizację terrostyczną. której struktura mieści się w całkowicie odciętej od świata i odgrodzonej od Izraela wysokim murem i zasiekami Gazie.


Pod gruzami Gazy. Zdjecie: Archiwum


Gaza nie jest państwem, nie ma armii i nie prowadzi wojny z Izraelem. Gaza jest skrawkiem wybrzeża na którym żyje dwa i półm miliona Palestyńćzyków zepchniętych z innych rejonów Palestyny. Każdy aspekt życia mieszkańców jest w stu procentach kontrolowany przez Izrael. Gazy nie można opuścić, nawet na chwilę, i nie można do niej wrócić bez kontroli i pozwolenia wojskowej załogi na przejściu granicznym. Z Gazy nie można nawet uciec. Nic nie dzieje się tam bez pozwolenia władz izraelskich. Woda w kranach, prąd w kontaktach, chleb, oliwa i wszelki towar w sklepach, wszystko to i milion innych rzeczy wymaga pozwolenia Izraela. Bez zgody władz życie w Gazie staje, co widzimy po sześciu miesiącach wojny z Hamasem. Izrael wstrzymał wszystko i dlatego właśnie ONZ ostrzega, że w Gazie lada chwila dojdzie do największej katastrofy w 21 wieku. Ludzie umierają tam już nie trylko od bomb, ale z głodu.

W swojej krótkiej historii Izrael zaatakował większość sąsiednich krajów, niektóre wielokrotnie. Regularnie bombarduje różne obiekty w Libanie i w Syrii, a w odwecie za zadziwiająco łatwo zrealizowany zza szczelmych murów palestyńskiego getta atak Hamasu na uczestników koncertu muzycznego 7 pożdziernika 2024 r. dokonuje na oczach calego świata jednej z największych i najbardziej bestialskich zbrodni ludobójstwa w dwudziestym pierwszym wieku, wymordowując wszelkimi dostępnymi sposobami ponad 35 tysięcy palestyńskich cywilów. Większość ofiar ataków bombowych na dzielnice mieszkalne, szpitale, misje międzynarodowe i całą cywilną infrastrukturę enklawy, to kobiety i dzieci. Kobiety i dzieci są też ulubiomym celem izraelskich snajperów, bo kobiety rodzą dzieci, które wyrosną na terrorystów. "Wojna z Hamasem" to również co najmniej 70-80 tysięcy rannych. Nikt nie wie ile tysięcy ludzi zginęło pod gruzami zrównanych z ziemią dzielnic. Izrael się broni. Przekonują nas o tym wiele razy dziennie setki ważnychh osobistości i środki przekazu we wszystkich "demokratycznych" państwach Zachodu.


Zwykły dzień w Gazie. Zdjecie: Courtesy White House.


Żaden kraj nie ma natomiast prawa bronić się przed atakiem Izraela. Jakakowiek akcja odwetowa w takim wypadku jest absolutnie verboten. Pilnuje tego największy gwarant wolności i demokracji wszechczasów - Stany Zjednoczone, które wspierają "broniący" się przed Hamasem Izrael miliardami dolarów w gotówce i w sprzęcie wojskowym. Wszystkie bomby i rakiety, które od sześciu miesięcy spadają na Palestyńczyków są Made in the USA. Sparaliżowany skalą zbrodni w Gazie świat przestał już reagować na doniesienia o kolejnych akcjach obronnych, ale Izrael nie pozwoli nam nawet na chwilę wytchnienia.


Ewakuacja szpitala Al-Shifa. Zdjecie: Courtesy Getty Images.


Tuż po morderczej pacyfikacji szpitala Al-Shifa, w której żołnierze rozstrzeliwali każdego kto przeżył bombardowanie i nie zdążył się "ewkuować" w ciągu jednej godziny - pacjentów, lekarzy, personel medyczny - Izrael dokonał kolejnej wstrząsającej zbrodni. Pierwszego kwietnia został zniszczony konwój pojazdów międzynarodowej organizacji charytatywnej World Central Kitchen. W trzech osobnych atakach jeden po drugim na trzy samochody WCK, zginęło siedmiu ochotniczych pracowników organizacji, obywateli kilku krajów zachodnich, w tym Polski. Trasa przejazdu konwoju została wcześniej uzgodniona z władzami Izraela, wszystkie pojazdy miały na dachach duże, kolorowe emblematy World Central Kitchen. Wbrew cynicznym zapewnieniom izraelskich władz, nie mogło być mowy o pomyłce. Atak został zaplanowany z wyprzedzeniem a jego celem było sterroryzowanie wszystkich organizacji charytatywnych próbujących pomagać oblężonym resztkom populacji Gazy. Takie "pomyłki" są niemożliwe we współczesnych armiach nigdzie na świecie.


Jeden ze zbombardowanych pojazdów organizacji World Central Kitchen   Zdjecie: Courtesy CBS Nwews.


Na miejscu szpitala Al-Shifa ekipy ONZ odkopują teraz resztki zmasakrowanych i rozszarpanych zwłok spod ton ziemi i gruzu, którymi izrealskie buldożery wyrównywały teren po bombardowaniu. Większości znajdowanych szczątków nie można już zidentyfikować, możliwe, że część związanych ofiar tej strasznej zbrodni zepchnięto spychaczami do płytkich zbiorowych grobów jeszcze żywych. Wstępne raporty wskazują, że w pacyfikacji szpitala izraelscy żołnierze zamordowali przynajmniej półtora tysiąca ludzi. Komentując tą bezprecedensową zbrodnię, rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller powiedział, że akcja pacyfikacyjna była uzasadniona. "W szpitalu Al-Shifa byli bojownicy Hamasu. Nie wierzcie, że to był atak na szpital. To był atak na bojowników Hamasu, którzy się tam ukrywali". W odpowiedzi na pytania dziennikarzy rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre tak wyjaśniła co się tam stało:: ”Słuchajcie, Hamas nie powinien działać ze szpitali - mówiliśmy o tym wielokrotnie, i narażać cywilów na ryzyko”.


Były szpital Al-Shifa to teraz wielkie cmentarzysko   Zdjecie: Courtesy CBS Nwews.


Tego samego dnia kiedy zniszczony został konwój WCK, 1 kwietnia 2024 r.  Izrael ostrzelał rakietami należący do ambasady Iranu budynek sekcji konsularnej tego kraju w Damaszku. W zgliszczach zginęło szesnaście osób, w tym siedmiu doradców wojskowych i oficerów irańskiej armii, oraz trzech wysokiej rangi generałów. Był to jednoczesny atak i na Iran i na Syrię, ale co z tego, Stany Zjednoczone nie wydały żadnego oświadczenia potępiającego ten najnowszy akt terroru, ostrzegły natomiast Iran, który przyrzekł akcję odwetową. Oficjalną reakcją USA było tylko jedno zdanie skierowane do Iranu: "Nie mieliśmy z tym nic wspólnego".


Pozostałości po zniszczonym budynku sekcji konsularnej ambasady Iranu w Damaszku.   Zdjecie: Courtesy AlJazeera.


W Izraelu szykowano się na wielki atak, a prezydent Biden głośno przestrzegał Iran przed jakąkolwiek reakcją. To, że atak na czyjąś misję dyplomatyczną jest zgodnie z prawem międzynarodowym równoznaczny z wypowiedzeniem wojny, nie ma większego znaczenia. Izraela nie obowiązują żadne prawa, układy ani nawet tradycje cywilizowanego świata. Wetowana wieloktrotnie przez USA ale przyjęta w końcu Rezolucja Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych domagająca się natychmiastowego zawieszenia ognia i umożliwienia organizacjom międzynarodowym dostępu do rannych i umierających w Gazie cywilów, została zupełnie zignorowana przez "najbardziej humanitarną armię świata". Stany Zjednoczone zrzuciły kilkanaście ton sucharów i butelek z wodą na spadochronach. Budują też prowizoryczne nabrzeże pontonowe umożliwiające cumowanie małych kutrów z zaopatrzeniem i pomocą charytatywną dla głodujących tysięcy Palestyńczyków, zamiast żądać dostępu do najbardziej dotknętych rejonów bezpośrednio od władz Izraela. Wszyscy wiedzą, że ten tzw. konflikt Izrael-Hamas mógłby zostać zakończony jednym telefonem Bidena do Netanyahu. Zamiast powstrzymania trwającej już sześć miesięcy i popełnianej w biały dzień zbrodni, prezydent Biden powiedział "We are devoted to the defense of Israel. We will support Israel. We will help defend Israel and Iran will not succeed" (Jesteśmy oddani obronie Izraela. Będziemy wspierać Izrael. Pomożemy bronić Izraela i Iranowi się to nie uda). "we are devoted"... znaczy dużo więcej niż zwykłe "jesteśmy oddani". Można powiedzieć jesteśmy oddani całym sercem, poświęcamy się obronie Izraela (nabożnie). Trudno się temu dziwić, bo do obrony przed Izraelem nie mają prawa nawet Stany Zjednoczone ani żaden inny kraj zaatakowany celowo albo "pomyłkowo". USA zapomniały z dnia na dzień o izraelskim ataku bombowym i torpedowym 8 czerwca 1967 roku na amerykańską jednostkę USS Liberty na wodach międzynarodowych prawie 50 kilometrów na północ od półwyspu Synaj. W ataku zginęło 34 członków załogi a 171 zostało rannych. Izarel też tłumaczył wtedy ten atak pomyłką. Anglicy szybko zapomnieli o 91 zabitych w wysadzonym przez syjonistyczną organizację trrorystyczną Irgun w lipcu 1946 roku Hotelu King David w Jerozolimie. Dziś cały świat, łącznie z dwoma miliardami Arabów tuż obok, prześciga się w zapominaniu o dziesiątkach tysięcy mordowanych Palestyńczyków.

Joe Biden jest podobno zagniewany na Netanyahu, bo cała ta sytuacja może go kosztować wybory i rozniecić konflikt, w który Ameryka nie może dać się uwikłać (publiczne zapewnienia o jego zatroskaniu losem biednych Palestyńczyków przy całkowitym braku chęci ich ratowania, wielokrotne weta rezolucji Rady Bezpieczeństwa, brak stanowczych warunków pomocy dla Izraela, itd.), ale ani on ani Trump, gdyby wygrał wybory, nie odważą się wstrzymać wsparcia dla Izraela, bez którego kontynuacja ludobójstwa w Gazie byłaby niemożliwa. Nawet w obliczu ostatecznej utraty resztek reputacji jaką Stany Zjednoczone cieszyły się u szczytu potęgi Pax Americana.


Jeden strzał dwa trafienia. Zdjecie: Archiwum


Pomimo, że cały świat i większość Amerykanów codziennie ogląda zbrodnie Izraelskich Sił Obronnych na żywo w telewizji i na internecie, Izrael jest (i zawsze będzie) największym przyjacielem USA i jedynym prawdziwie demokratycznym krajem w tym rejonie świata., To co, że istnieje tam faktyczny appartheid, kraj jest rasistowskim i sekciarskim dziwolągiem i od samego początku swojego istnienia jest największym obciążeniem i problemem dla USA. Izrael to najbardziej uciążliwy "przyjaciel" ze wszystkich jakich Ameryka miala w całej swojej historii. W przeddzień ataku na konwój World Central Kitchen Joe Biden zatwierdził nowy pakiet pomocy wojskowej dla Izraela wartości 15 miliardów dolarów! Znajdą się w nim różne rodzaje nowoczesnego uzbrojenia, 25 najnowszych myśliwców F-35 i używane od początku inwazji na Gazę potężne bomby, z których każda zamienia w gruzy całą dzielnicę. Zgodnie z prawem każdy transfer amerykańskiego uzbrojenia do innego kraju musi być zatwierdzony przez Kongres, ale kto by się przejmował takimi detalami. Joe Biden kłamał, że w przypadku Izraela to sytuacja nadzwyczajna ("emergency") bo kraj został napadnięty (dlatego eksterminację Gazy nazywa się uparcie wojną Izraela z Hamasem). Dodatkowy pakiet 250 milionów dolarów w uzbrojeniu używanym w transmitowanym na żywo ludobójstwie został zatwierdzony bez żadnych zgrzytów (czyli bez Kongresu), co oznacza, że Aneryka jest współwinna wszystkich popełnianych tam zbrodni jako dostarczyciel narzędzi do ich popełniania, bez względu na to czy Kongres coś uchwalał czy nie.


Saba Al-Kahlot na gruzach jej domu. Zdjecie: Archiwum


Fox News pisze w międzyczasie, że "nieunikniony atak Iranu utrzymuje Izrael w napięciu, podczas gdy Stany Zjednoczone potwierdzają "realne" zagrożenie ze strony państwa terrorystycznego". Iran nie zaatakował Izraela i nawet jeszcze teraz powstrzymuje się od akcji odwetowej, ale jest państwem terrorystycznym. Izrael natomiast, który dokonuje terrorystycznych ataków i zamachów (w tym na wielu irańskich generałów) od początku swojego istnienia (a raczej na długo zanim powstał), w terrorystycznym ataku zniszczył teraz irański konsulat i zamordował kilkanaście osób, jest już kreowany na ofiarę Iranu, państwa terrorystycznego.

Iran odpowiedział nadzwyczaj przytomnie na izraelską prowokację, ograniczając się tylko do tzw. "pokazówki", co zostało  przedstawione jako bezprecedensowe barbarzyństwo oszalałych z nienawiści do narodu wybranego niepoczytalnych mułłów, ale "atak" został skutecznie odparty przez izraelską armię i sprzymierzone z nią kraje. Poimo bohaterskiej obrony przestrzeni powietrznej, pewna liczba dronów i pocisków różnej kategorii trafiła jednak w wybrane cele, nie czyniąc większych szkód w infrastrukturze obronnej. Irański atak nie spowodował też żadnych strat wśród personelu wojskowego ani pośród ludności cywilnej. Mała skuteczność Żelaznej Kopuły, systemów Arrow i Procy Dawida uradowała jednak bardzo kilku sąsiadów Izraela.

Mózgi w głowach wielu izraelskich przywódców, od armii po wladze cywilne zagotowały się an wieść o tym ostatnim akcie irańskiego terroru, klątwom i pogróżkom pod adresem ayatollachów nie ma teraz końca. Biden wylał już na rozpalone do czerwoności czaszki wodzów najważniejszego sojusznika wiadro zimej wody mówiąc całkiem głośno i publicznie, a nie na ucho sekretarzowi Blinkenowi, że Stany Zjednoczone nie poprą żadnej akcji odwetowej. Izrael powinien uznać fakt zestrzelenia prawie wszystkich pocisków wroga za oczywiste zwycięstwo i zapomnieć o kolejnych zaczepkach, tak samo jak Iran, który wydał oświadczenie, w którym stwierdzono, że przeprowadzona właśnie akcja militarna kończy całą sprawę i Iran nie planuje już żadnych dodatkowych ataków.

Wojowniczy generałowie na razie nie rezygnują, przynajmniej oficjalnie i odgrażają się, że jeszcze Iranowi pokażą. Znając brak umiejętności negocjacji i przyznania się do będu, ale przede wszystkim narcyzm skarconych publicznie boskich wybrańców można się spodziewać, że to raczej dopiero początek konfliktu na dużo większą skalę. Co powinno uświadomić całemu światu, że jego przyszłość zależy od urażonej dumy ludzi przekonanych, że obowiązkiem dzisiejszego Izraela jest wypełnianie biblijnych przepowiedni. Izrael faktycznie zdecydował się na odwet i już klka dni później świat zelektryzowały mrożące krew w żyłach doniesienia o ataku na Iran. Przerażeni wizją Armageddonu reporterzy donosili o "eksplozjach" niedaleko Isfahanu, w okolicy irańskich instalacji atomowych. Czy to już koniec świata? Końca świata nie było, a Iran nie zauważył nawet ataku. Teheran nie wydał żadnego oświadczenia, a przedstawiciele armii wyśmiali izraelski "odwet" jako niepoważną hucpę, która być może pomogła niektórym izraelskim wodzom udawać, że zachowali twarze.

Iran pokazał co może zrobić i na ewentualny izraelski atak odpowie natychmiast i całkiem inaczej, bez ostrzegania jak tym razem. Proste drony leciały do celów sześć godzin, pociski balistyczne potrzebują 10 minut. A hipersoniczne rakiety 3 albo 4. Iran ma ich tysiące. O tym, że Iran to nie Afganistan albo Yemen, ale poważny przeciwnik nawet dla największej potęgi militarnej wie dokonale Ameryka i powinien też wiedzieć Izrael. Pięć dni po zarządzonym przez Donalda Trumpa zamachu na irańską delegację wojskową w Bagdadzie, Iran odpoweidział atakiem pociskami balistycznymi na dwie amerykańskie bazy lotnicze w Iraku. W zamachu na delegację zginęło dziesięć osób, w tym numer dwa w irańskiej hierarchii władzy, generał Qasem Soleimani. Iran ostrzegł wcześniej USA o ataku na bazy co pozwoliło na ewakuację personelu do bunkrów przeciwlotniczych, dzięki czemu Amerykanie nie ponieśli żadnych strat w ludziach. Pentagon przyznał później, że kilkudziesięciu żnierzy zostało rannych.

Nie wiadomo dokładnie co dodało Bidenowi odwagi do sprzeciwienia się żądaniom najważniejszego sojusznika. Może ktoś mu przypomniał, że Piąta Flota jest w odległości 5 minut lotu irańskich rakiet, albo wyjaśnił co się stanie z cenami benzyny (w roku wyborów prezydenckich) jeśli Iran zablokuje cieśninę Ormuz. Nie wiadomo zresztą czy ktoś inny nie przypomni mu o innych rzeczach i prezydent nie zmieni zdania. Może się za tym kryć jakaś większa tajemnica, bo nie tylko Biden nie chce nagle wojny z Iranem. Wojny nie chce też premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak i wszyscy wasale USA. Po miesiącach zapewnień o "żelaznym" poparciu ("iron-clad support") dla wszelkich działań Izraela w Gazie (Biden) i pełnej akceptacji ataku na irański konsulat ("w pełni rozumiem frustrację Izraela" -  David Cameron), cały Zachód nagle robi zwrot, a sekertarz generalny Narodów Zjednoczonych Antonio Guterres wyjaśnia: "Ani tego regionu, ani świata nie stać teraz na jeszcze jedną wojnę". Może to zresztą nie jest żadna tajemnica,  bo jak wiadomo wojskowe centra kilkunastu krajów analizują każdy metr lotu irańskich pocisków i wiedzą. Unia Europejska naśladując USA ("idąc za przykładem bohaterskich kur radzieckich...") ograniczy się tylko do nałożenia nowych sankcji na Iran za pozorowany "atak" na Izrael, chociaż nikt nie proponował nałożenia sankcji (nawet symbolicznych) na Izrael za faktyczny, krwawy atak na irańską placówkę dyplomatyczną.

W odpowiedzi na nowe pomruki o izraelskim odwecie za "bezprecedensowy atak", prezydent Iranu Ebrahim Raisi przyrzekł, że "nic nie zostanie z syjonistycznego reżimu gdyby spróbował eskalacji obecnej sytuacji". W wielu głowach znowu zawrzało i dało premierowi Netanyahu jeszcze jedną (może już ostatnią) okazję do zaistnienia w przestrzeni publicznej i do wydania oświadczenia co żydowskie państwo może zrobić gdyby obecny kryzys izraelsko-irański miał się pogłębić. "Izrael zrobi wszystko, co będzie konieczne, żeby się obronić". Oświadczenie Netanyahu zostało naturalnie odczytane jako otwarta zapowiedż zastosowania "Opcji Samsona", czym Izrael szantażuje Zachód od kilku dziesięcioleci. W wielu stolicach powiało chłodem, dlatego wasale odbywają już pielgrzymki do Jerozolimy i zapewniają o niezachwianym poparciu dla ofiary irańskiego rozbójnictwa. A to, w slangu z najwyższych sfer, oznacza forsę. Rozmowy z Netanyahu prowadzą już właśnie ministrowie spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii David Cameron i Niemiec Annalena Baerbock przekonując, że eskalacja sytuacji nie rozwiąże żadnych problemów. Ktoś już zadał rezolutne pytanie, za ile Netanyahu zgodzi się na razie tylko na pomruki i póki co zrezygnuje ze zniszczenia świata w nuklearnym Armageddonie (Opcja Samsona), zostawiając tą możliwość na następny raz.

Właśnie dziś, we wtorek 17 kwietnia 2024 r., jakby odpowiadając na postawione wyżej pytanie "za ile",  Kongres USA zatwierdził blokowany od dłuższego czasu gigantyczny pakiet pomocy finansowej ($95 miliardów) dla Ukrainy, Izraela i Taiwanu "w odpowiedzi na akcje Rosji, Iranu i Chin", które "sprzeciwiły się społeczności międzynarodowej". Izrael dostanie z tego $26.4 miliarda, Ukraina $60.8 miliarda, a Taiwan  $8.1 miliarda jako pomoc dla "Indo-Pacific Region".


Kongres zatwierdził pakiet pomocy dla Ukrainy, Izraela i Taiwanu. Zdjecie: Courtesy Politico.


Możliwe, że w ramach rekompensaty, Natenyahu załatwił już sobie azyl w Niemczech albo gdzieś w Szkocji, bo jego pozycja w samym Izraelu jest o wiele gorsza niż by można sądzić po jego zachowaniu. Grozi mu tam więzienie za korupcję, oszustwa finansowe i inne przestępstwa kryminalne. Jedynym co wciąż pozwala mu uniknąć celi to "wojna" z Hamasem i szantaż międzynarodowy, którego tak bardzo boją się wasale. Nie boją sie niektórzy sąsiedzi, argumentując, że w tej okolicy i tak prędzej czy później przytrafi im się to samo co Palestyńczykom w Gazie, bo sny o Wielkim Izraelu wykraczają daleko poza tą miniaturową enklawę. Co za różnica, mówią? Zagłada jak w Gazie, czy w rezultacie Opcji Samsona? To drugie wydaje się nawet lepsze, bo gwarantuje to samo dla Izraela.


Web Analytics