Nowa nominacja map1 map2 map5

Monday, Oct 07th

Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.
Home | Artykuły | Nowa nominacja

Nowa nominacja


Kiedy wydawało się, że obecna administracja nie jest już w stanie nikogo zaskoczyć i że nic, ale to absolutnie nic nie przebije darmowych fajek do palennia crack dla biednych czarnych narkomanów (akurat w miesiącu poświęconym czarnej historii - Black History Month), Biden jednak dał radę nas zadziwić. Podano właśnie do wiadomości, że na wysokie stanowisko Zastępcy Sekretarza ds. Utylizacji Paliw i Odpadów w Biurze Energii Atomowej federalnego Departamentu Energii, został powołany inżynier z dwoma tytułami magistra w dziedzienie energii jądrowej z Massachussetts Institute of Technology, Sam Brinton.


Prezydent Biden. Zdjęcie: Courtesy YouTube.


Poza tym, że jest inżynierem jądrowym, Brinton był też doradcą do spraw utylizacji odpadów atomowych w administracjach Obamy i Trumpa, konsultantem Baraka i Michelle w sprawach LGBT (chwalił się, że pomagał Michelle wybierać buty) i pracował jako specjalista w zapobieganiu samobójstwom wśród homoseksualistów i trengenders w organizacji Trevor Project. Był też doradcą Kongresu USA w dziedzinie amarykańskiej polityki jądrowej. Oficjalne źródła podają, ze Brinton ma solidne wyksztrałcenie, jest świetrnym fachowcem i ma liczne zainteresowania.


Sam Brinton. Zdjęcie: Courtesy YouTube.


Brinton jest głośnym aktywistą LGBT i non-binary "drag queen". Nie należy zwracać się do niego Mr ani Miss, tylko w liczbie mnogiej, bo jako non-binary nie ma płci. Na codzień nosi szpilki na 6-calowch obcasach (stilettos), również podczas oficjalnych wizyt w Kongresie USA i działa w waszyngtońskim oddziale stowarzyszenia “Sisters of Perpetual Indulgence” pod pseudonimem “Sister Ray Dee O’Active”. Organizował (organizowali?) wyklady dla studentów na temat seksu i "kink" (perwersji) w college'ach. W marcu 2018 r., zorganizował wykład na Uniwersytecie Wisconsin pod tytułem “Physics of Kink”. Opis wykładu zawierał między innymi taką informację: "demonstracje na żywo sił napięcia niewoli, termodynamiki gry woskiem, fizyki uderzenia i obwodów gry elektro!” . Brinton zorganizował też sesję na Uniwersytecie Nebraski w Omaha, pod tytułem "Kink 101", podczas której demonstrował zasady zabawy ze szczeniakami.


Sam Brinton, zajęcia ze szczeniakami "Kink 101" na Uniwersytecie Nebraski, Omaha. Zdjęcie: Archiwum


Nowy Zastępca Sekretarza ds. Utylizacji Paliw i Odpadów atomowych jest też "trenerem" szczeniąt. Nie zwyczajnych szczeniąt, tylko dorosłych mężczyzn przebranych za szczenięta, których Sam uczy dyscypliny i dobrych psich manier, po czym ma z nimi seks (ludzki? psi?). Samuel Brinton lubi udzielać wywiadów, podczas których opowiada o swoich doświadczeniach w zakresie fetyszyzmu i "odgrywania ról". W jednym z nich powiedział, że on sam odgrywa rolę "trenera". "W rzeczywistości mam problemy, kiedy przechodzimy od zabawy ze szczeniakami do seksu". I dodaje: "Nie, nie możesz tak skomleć, kiedy uprawiamy seks', ponieważ nie chcę mieszać tego świata. To ciekawe, bo nie musi wychodzić z trybu szczeniaka, żebym go przeleciał. Osobiście muszę go wyprowadzić z percepcji szczeniąt. Ale z drugiej strony nadal traktuję go jako uległego". Podczas gdy Brinton gra trenera, jego partnerzy przebrani za pieski, zachowują się jak preawdziwe szczemięta. Machają przyprawionymi ogonami, stają na tylnych łapkach i łaszą się do swojego pana.


Sam Brinton z jednym ze swoich szczeniąt. Zdjęcie: Archiwum.


Sam Brinton jest gorącym obrońcą i rzecznikiem zalegalizowania stosunków seksualnych ze zwierzętami. Uważa, że takie praktyki powinny być uznane za normalne. W wywiadach wspomina o swoich własnych doświadczeniach w tej dziedzinie, ale nie wiadomo dokładnie, czy ma na myśli seks z mężczyznami przebranymi za zwierzęta, które w tej dziwnej fantazji uważa za prawdziwe szczeniaki, czy faktycznie ma na swoim koncie doświadczenia seksualne ze zwierzętami. Na swojej stronie w LinkedIn pisze o sobie, że "rozwiązuje ogólnoświatowe problemy związane z odpadami nuklearnymi i chroni młodych ludzi LGBT przed "Conversion Therapy", która według niego jest niegodziwa i łamiąca ludziom charaktery. Według oficjalnych definicji używanych już powszechnie we wszystkch mediach, "Conversion Therapy" to metody medyczne i psychologiczne, które mają nakłonić młodego człowieka do zmiany płci albo orientacji seksualnej, czyli z gruntu niegodziwe i niemoralne. Terapia jest już nielegalna w coraz większej liczbie krajów. Zgodnie z tą definicją, rodzice (jeszcze gorzej gdyby to był jakiś terapeuta albo psycholog) tłumaczący chłopcu, że nie jest dziewczynką, są niemoralną (i coraz częściej nielegalną) formą nacisku, której celem jest nakłonienie dziecka do zmiany płci! Trudno w to uwierzyć, ale tak to jest intepretowane. To nie chłopiec chce zmienić płeć i stać się dziewwczynką, tylko rodzice, którzy pragną go uchronić przed nieodwracalnymi skutkami terapii hormonalnych i chirurgicznych okaleczeń, zmuszają go do zmiany płci. Bo ten chłopiec jest przecież dziewczynką.


Sam Brinton na gali wręczania Oscarów. Zdjęcie: Archiwum.


Stanowisko zastępcy sekretarza w jednym z wydziałów Departamentu Energii nie wymaga zatwierdzenia przez Kongres, nomonacja Sam'a Brinton'a jest więc faktem. Zresztą kto by się odważył na jakikolwiek sprzeciw? I z jakiego powodu? Że komuś nie podoba się styl zycia pana (fuj, co za wstrętne określenie) Brintona? Że lubi kinky sex z mężczyznami przebranymi za szczenięta i uwielbia o tym mówić? Że nosi szpilki i spódnice? I że pochwala uprawianie seksu ze zwierzętami? To by była homofobia i dyskryminacja z powodu orientacji. Każdy w całym departamencie i we wszystkich pododdziałach i podagencjach, bez względu na to co naprawdę myśli, będzie teraz musiał udawać, pod groźbą oskarżeń, kar, nagan, a może nawet utraty pracy, że wszystko jest OK. Że facet z czerwonym czubem na głowie, w damskich ciuchach, do którego nie wiadomo jak się zwracać, jest jak najbardziej normalny i trzeba go traktować poważnie jako Zastępcę Sekretarza ds. Utylizacji Paliw i Odpadów Nuklearnych. Urzędników państwowych i polityków wszystkich szczebli przyzwyczajano do "różnorodności" już od dawna, ale ostatnie nominacje na różne stanowiska to wyraźny i całkiem otwarty sygnał, jakie kryteria będą stosowane w nowej, postępowej polityce kadrowej.

O wiele ważniejsze jest jednak to, co myślą o Ameryce w Moskwie i w Pekinie kiedy oglądają zdjęcia nowego Zastępcy bawiącego się ze swoimi "szczeniętami". Jeszcze niedawno takie rzeczy były ukrywane, politycy i oficjalni urzędnicy państwowi nie rozmawiali publicznie o swoich ulubionych pozycjach i praktykach, zwłaszcza "niekonwencjonalnych", ani o fetyszach. Mężczyźni nie afiszowali się w salach Kongresu w czerwonych szpilkach, ani nie szpikowali się estrogenem dla wyhodowania i utrzymania "biustu". Jeszcze w 2011 r., całkiem niedawno, zdjęcie swojego przyrodzenia, które Anthony Weiner wysłał 21-letniej studentce z Seattle, kosztowało go karierę. Uniwersytet stanowy w Michigan zdementował niedawno pogłoski, jakoby władze uczelni zainstalowały w toaletach pudła z piaskiem dla studentów identyfikującyhch się jako koty. Inna instytucja edukacyjna zwolniła niedawno nauczyciela za to, że nie chciał zwracać się do ucznia twierdzącego, że jest kotem, per "miau". Amerykański "postęp" jest prawie wszędzie widziamy nie jako skrajna dekadencja, ale jako kompletna degeneracja intelektualna i upadek moralny. A jakie wnioski z postępów "postępu" w USA wyciągają w Rosji i w Chinach? Że wystarczy trochę cierpliwości, bo wróg zapada się sam, bez niczyjej pomocy.


Web Analytics